„Mówili, że nikt nie będzie chciał mnie pocałować”: Mam krzywe zęby

Nadprogramowe kilogramy, niewłaściwy kształt oczu, za małe lub za duże piersi – wszyscy zmagamy się z różnymi kompleksami, które mogą wpływać na naszą samoocenę.

Nasza czytelniczka, Julia Jermołajewa, podzieliła się swoim największym kompleksem: krzywymi zębami.

Opowiedziała również o tym, jak trudno było jej nauczyć się samoakceptacji w okresie dorastania i jak obecnie wygląda jej miłość do siebie. I tak, Julia odpowiedziała również na pytanie: „Dlaczego po prostu nie założyć aparatu ortodontycznego?”.

Mam mnóstwo kompleksów (choć moi bliscy twierdzą, że są bezpodstawne) – kilka dodatkowych kilogramów, szerokie ramiona, trądzik. W ostatnich latach udało mi się albo z nimi skutecznie walczyć, albo je zaakceptować. Jednak głównym „szefem” moich kompleksów, którego nie mogę pokonać, są moje okropnie krzywe zęby. Mam krzywy zgryz, kieł wrósł w osobny rządek prosto w policzek, a prawie wszystkie moje zęby są ustawione w niewłaściwym kierunku.

„Z przerażeniem spojrzałem w lustro i zobaczyłem swój uśmiech”.
Wszystko poszło nie tak między 8. a 12. rokiem życia, kiedy mój uśmiech zaczął się „odnawiać”. Jak później wyjaśnili ortodonci, moje zęby rosły tak szybko, że moja szczęka nie nadążała, więc wciskały się w moje dziąsła najlepiej, jak potrafiły. Moi rodzice to zauważyli i zaniepokoili się. Zacząłem nosić aparat ortodontyczny. W moim przypadku okazało się to bezskuteczne: z powodu szybkiego wzrostu moje zęby nadal nie mieściły się w szczęce.

Potem dentysta, który nie był do końca profesjonalny, popełnił błąd. Usunął mi kieł mleczny z korzeniem, myśląc, że zwolni to miejsce i zęby będą rosły równo w rzędzie. Zamiast tego, nowy kieł wyrósł z moich dziąseł i wbił się w moją wargę, prostopadle do zębów trzonowych. Sytuacja tylko się pogorszyła. I właśnie gdy zbliżałem się do okresu dojrzewania, poczułem w ustach „płot”.

To było piekło. Z przerażeniem patrzyłam w lustro na swój uśmiech, za każdym razem dostrzegając kolejny krzywy ząb. Dorośli mówili, że to wszystko minie, że aparat ortodontyczny pomoże. Ale ja widziałam, że jest tylko gorzej! Jako dziecko miałam nadzieję, że wszystko magicznie się zmieni. Nadejdzie dzień, kiedy uśmiechnę się do lustra i zobaczę uśmiech tak piękny, jak wszyscy inni. Ale oczywiście tak się nie stało.

Potem w moim ciele zaczęły zachodzić kolejne zmiany, ale ja podchodziłam do nich z przekonaniem, że jestem brzydka.

„Usłyszałem słowa, które nawet teraz wyciskają mi łzy z oczu”.
Szkoła była naprawdę trudna. Nastolatki nie mają jeszcze żadnych granic, a emocje biorą górę, czasami przelewając się w negatywność. Nie chodziłam do najlepszej szkoły, więc dzieci ze specjalnymi potrzebami były ostro krytykowane. Dochodziło do bójek, okrutnych obelg i upokorzeń. Byłam uczennicą bingo – byłam jedyną osobą w klasie, która nosiła okulary i miała krzywy uśmiech. Słyszałam rzeczy, które do dziś wyciskają mi łzy z oczu.

Nie byłam cicha i wiedziałam, jak zareagować. Ale w nocy płakałam z żalu. Nazywali mnie bezzębną, strusiem (wciąż nie wiem dlaczego). Mówili, że skończę sama, bo nikt nie będzie chciał się z kimś takim jak ja spotykać. I nikt nie będzie chciał mnie całować. Chyba najbardziej obraźliwe było to, jak kazali mi milczeć, kiedy mówię albo się śmieję. Mówili, że inaczej wszyscy oślepną. Bolało mnie, że rzeczywistość, w której dorastałam, rozpadała się. Okazuje się, że ludzie mogą cię nawet nie słuchać, bez względu na to, jak jesteś mądry, jeśli nie masz ładnej buzi.Moi rodzice sugerowali, żebym założyła aparat ortodontyczny. Odmówiłam. Teraz wszyscy mówią, że to był błąd, ale wtedy byłaby to katastrofa. Moja samoocena była tak zrujnowana, że ​​sama myśl o aparacie ortodontycznym na zębach mnie przerażała – stałabym się Katią Puszkariewą z filmu „Nie urodzona piękna”. 

Ten okres był dla mnie niezwykle trudny z wielu powodów. Zmiany w ciele nastolatka, duże obciążenia akademickie, ukończenie szkoły muzycznej i zapisanie się do szkoły artystycznej, a przede wszystkim fatalne relacje z kolegami z klasy. Po prostu nie mogłam do tego dorzucić aparatu ortodontycznego jako dodatkowego źródła znęcania się. Łatwiej było mi znosić znane już drwiny z powodu krzywych zębów niż zaakceptować nowe. Postanowiłam odłożyć pomysł noszenia aparatu ortodontycznego na przyszłość, kiedy ludzie nie będą się tym przejmować.

Dorośli mówili mi, że kiedy dorosnę, będę wspominał ten okres mojego życia jak nic. Mam 26 lat, ale nadal uważam te lata za jedne z najstraszniejszych w moim życiu.

„Kiedy się śmieję, zawsze zakrywam usta dłonią.”

Carolina Villa / Płonąca piwnica

Z czasem nauczyłam się żyć ze swoją wadą. Nie pokazuję zębów. Każdy mój uśmiech to cienka kreska. Więc uśmiecham się też oczami, tak jak nauczyła mnie Tyra . 

Czasami mój mąż prosi mnie, żebym szeroko się uśmiechnęła. Rozumiem, że mnie kocha i prosi, bo chce widzieć mnie szczęśliwą. Ale w takich momentach myślę, że sobie ze mnie żartuje. 

Kiedy się śmieję, zawsze zakrywam usta dłonią. Stało się to nawykiem i odruchem. Kiedy oglądam coś zabawnego lub rozmawiam ze znajomymi, trzymam rękę w gotowości, żeby zakryć usta podczas śmiechu. Czasami nie mogę tego zrobić, więc odwracam się lub przechylam głowę.

Śmiech jest szczególnie obraźliwy. Dużo żartuję i generalnie lubię się dobrze bawić. Mam ulubione zdjęcie z przyjaciółmi – ​​zrobiono je w momencie, gdy ktoś opowiedział dowcip, i wszyscy się śmialiśmy. Na zdjęciu zakrywam dłońmi prawie całą twarz. Patrząc na to zdjęcie, czuję ogromną radość, bo mam wspaniałych przyjaciół. Ale jednocześnie jest mi naprawdę smutno, że moje kompleksy prawie całkowicie mnie przesłoniły.

Z powodu moich krzywych zębów nienawidzę być filmowana ani fotografowana bez ostrzeżenia. Zauważyłam, że kiedy mówię, zakrywam szczękę górną wargą, przez co wygląda to tak, jakby poruszała się tylko dolna warga – wygląda to naprawdę dziwnie. A jeśli przypadkowo zostanę sfilmowana, gdy się śmieję, a nie zakryłam ust, to katastrofa. Zdarzało się, że płakałam po obejrzeniu tych zdjęć.

Czasem zalewa mnie fala samoakceptacji. Patrzę w lustro i przekonuję samą siebie, że nie jest tak źle, że moje zęby mnie nie rujnują. I właśnie wtedy, gdy udaje mi się trochę poprawić sobie humor, jedno niefortunne zdjęcie, na którym się uśmiecham, cofa mnie o sto kroków.

„Kiedy widzę ludzi, którzy mają ten sam problem co ja, myślę sobie: «Cholera, to przecież nic wielkiego!»”

Oczywiście, dorośli są bardziej taktowni niż dzieci – nikt nie zwraca uwagi na wadę, wszyscy udają, że nie widzą. Spoglądam na swoje zęby, kiedy rozmawiam lub się śmieję, nie zasłaniając przy tym ust, ale nigdy nie widziałam, żeby czyjś wyraz twarzy się zmienił. 

Myślę, że ktoś obgadywał mój problem za moimi plecami, jak to często bywa, ale tak naprawdę mi to nie przeszkadza. Nauczyłem się filtrować ludzi wokół mnie. Jeśli ktoś wyznaje te same wartości co ja, nie będzie mu przeszkadzać, że mam krzywe zęby. A opinie tych, którzy śmieją się z wad innych, mnie nie interesują.

Ogólnie rzecz biorąc, otaczają mnie teraz dobrzy, taktowni i etyczni ludzie i nigdy nie zauważyłam, żeby ktoś traktował mnie inaczej z powodu uśmiechu. Moje kompleksy wpływają tylko na mnie i moje zachowanie. Czasami czuję się niepewnie. Jestem mniej piękna niż moi przyjaciele czy koledzy, co sprawia, że ​​denerwuję się w kontaktach z innymi. Dlatego odkąd pamiętam, starałam się ukrywać swoje zmartwienia humorem. Czasami mówię za dużo, żeby inni nie przejmowali się moim wyglądem. 

Nigdy nie byłam pięknością. Mam wiele wad w wyglądzie, ale wszystkie są subiektywne – nie są tak widoczne jak zęby. Kiedy nie jesteś pewna siebie, starasz się patrzeć na pięknych ludzi, dostrzegać ich niedoskonałości i upewniać się, że nie szkodzą ich urodzie (a czasami wręcz przeciwnie, są dodatkowym atutem). Widziałam aktorki i modelki z haczykowatymi nosami i blisko osadzonymi oczami, i wszystkie były bardzo piękne. Ale nigdy nie widziałam ani jednej z krzywymi zębami.

Teraz, kiedy widzę ludzi z tym samym problemem co ja, myślę: „Cholera, nie jest aż tak źle!”. Moje zęby są całkowicie niewidoczne. I nie wyglądają aż tak okropnie. Czasami nawet są urocze. Ale nadal nie mogę się z tym utożsamić – zawsze uważam, że u innych to urocze, a u mnie obrzydliwe. Bardzo mnie smuci, że ci ludzie mogą myśleć to samo o sobie.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *